Lato było bardzo pracowite, pełne fantastycznych imprez plenerowych, na których poznałam niesamowitych ludzi. Te znajomości uświadomiły mi, że można w każdym okresie swojego życia rozpocząć coś nowego, coś co długie lata było gdzieś w nas schowane, a nie było na to albo czasu, albo odwagi.
Letnie wędrowanie z naszym kramem różności po całej Polsce, od Szczecina po Dołżycę w Bieszczadach, stało się, jak narkotyk.Świadomość, że na kolejnej imprezie spotkamy się z Iwonką i Tomkiem, Perełkami
( www.manufakturagrotowo.blogspot.com ), Kowalem Karolem i Kowalichą Agnieszką
( http://www.kuzniaukarola.pl ) dodawała sił do pokonywania wielu km. Każda impreza była inna, ale ludzie wszędzie byli tacy sami. Serdeczni, otwarci i doceniający naszą pracę. Dla jednego anioła, czy ikony, której nie kupili jednego dnia i nie mogli zasnąć, potrafili pokonać 120 km drugiego dnia. Dla takich klientów warto zarywać noce i tworzyć kolejne przedmioty z duszą. Warto jechać do Wegorzewa, żeby spotkać "zakręconą" Małgosię z Ełku. Mam nadzieję, że się nie obrazi za tą "zakręconą" :)) Warto w Olsztynku spocić się przy palenisku Karola i pod jego kowalskim okiem wykonać samodzielnie wieszak - liść. Warto być w Bieszczadach, nie tylko ze względu na to, że je kocham, ale żeby poznać niesamowitych artystów.
....Szkoda , że dopiero za kilka miesięcy ruszymy na Mazury, Kaszuby, Suwalszczyznę, w Bieszczady....
Jesień zmobilizowała mnie do powrotu do filcowania. Teraz jest idealna pora na takie rzeczy.
Najpierw pokażę mitenki, a właściwie ich niewielkie przedstawicielstwo, bo kilka innych ( niestety nie zdążyłam zrobić zdjęć) już chroni kobiece dłonie i ręce.
Pochwalę się też szalem, który nazwałam "Babie lato" . Cieniutki wełniany szal na bazie jedwabnej pajęczyny. Powstał na specjalne zamówienie i powędrował za morza :))
Na dzisiaj chyba tyle :))